Kolorówka na dwudniowy wyjazd - Annabelle Minerals, Glamshadows, Nabla


W tym niezmiernie spontanicznym wpisie pokażę Wam, co biorę ze sobą na dwudniowy wyjazd do Krakowa. Szczerze mówiąc, jest to chyba mój drugi wyjazd, odkąd interesuję się makijażem i na którym zamierzam się malować. Nie mam więc zbyt dużej praktyki, ale zdecydowanie co zabieram ze sobą było dość intuicyjne. Ach, nie uwzględniłam pędzli, bo kiedy przyszło mi namyśl napisanie tego wpisu, były dopiero co umyte.

Przede wszystkim, co się dało to przełożyłam do magnetycznej Z Palette. Jak widać na zdjęciu, były to cienie, róż, brązer i puder.



 Jeśli chodzi o bazę, to składa się na nią jedyny podkład, który posiadam w tej chwili - Annabelle Minerals matujący w kolorze Golden Fairest. Pod oczy ląduje korektor Catrice Camouflage w najjaśniejszym kolorze, który utrwalam pudrem z Inglota (puder modelujący w kolorze 503). Nie jest to najlepszy na świecie puder pod oczy (trochę suchy), ale chcę go zużyć a poza tym jest wygodny, ponieważ można go zabrać w paletce magnetycznej.


Do modelowania twarzy zabieram róż Harper i brązer Gotham z Nabli. Zdecydowałam się na ten róż, bo jest mega uniwersalny i pasuje zarówno do ciepłych, jak i zimnych makijaży, natomiast jeśli chodzi o brązer to jest jedyny jaki posiadam i jest idealny (kupiłam go po poleceniu Maxineczki). Nie mam za bardzo rozświetlacza, który bym mogła wsadzić do paletki, a poza tym nie jest to niezbędny dla mnie element makijażu.

Od lewej od góry: Zoeva NY First Love, Soft&Sexy. Glamshadows Szare Bordo, Zoeva NY Slow Dance, Glamshadows Palona Kawa, Inglot 395, Glamshadows: Złoty Piasek, Lukier, Plan B

Cienie, które zabieram są z Zoevy Naturally Yours (którą zbezcześciłam jakiś czas temu w napadzie przekładania wszystkiego do magnetycznych paletek) oraz z Glamshadows, a jeden jest z Inglota. Cienie dobrałam tak, żeby móc zrobić dwa makijaże - jeden w chłodnej, i jeden w ciepłej tonacji. Znalazły się tu dwa zestawy złożone z jasnego matu, ciemniejszego matu, perłowego cienia na całą powiekę i perłowego cienia w wewnętrzny kącik, a poza tym jasny mat i bardzo ciemny brąz do zagruntowania kredki.



 Tusz to mój nowy nabytek So Couture, który już zdążyłam pokochać. Baza pod cienie to zaufana Zoeva.


W celu przyciemnienia linii rzęs zabieram brązową kredkę (Essence) , ponieważ jest najbardziej uniwersalna. Nie chcę brać eyelinera, bo z tą kreską to nigdy nie wiadomo czy wyjdzie, a na wyjeździe nie chcę się denerwować,  że muszę coś zmywać i poprawiać. Na linię wodną ląduje u mnie kredka z Max Factora (nie jest to niezbędny produkt w makijażu, ale wyczyszczenie linii wodnej po cieniowaniu to taki dopieszczający krok). Jeśli chodzi o brwi, powierzam je zaufanej kredce z Nabli w kolorze Neptune, idealnej według mnie dla ciemnych blondynek.
No i ostatnia kwestia - usta. Dwa dni, dwa makijaże, a więc także dwie pomadki. Bourjois REV w odcieniu 10 Don't Pink of It (to jest chyba najbardziej pasujący mi kolor pomadki) oraz Kobo ze świątecznej kolekcji (kolor Smoked Wood, o ile się nie mylę). 
W moim odczuciu jest to idealny zestaw kosmetyków na dwa makijaże. Mam miejsce w paletce, więc mogłabym tam zapakować więcej cieni, ale nie czuję potrzeby. Przy większości produktów nie miałam żadnego wyboru, bo posiadam tylko jeden taki kosmetyk (podkład, korektor, puder, tusz, brązer, baza pod cienie). Podsumowując, zabieram ze sobą podstawowe minimum do wykonania pełnego makijażu.
 facebookicon  bloglovinicon  tumblricon  googleplusicon  instagramicon lookbookicon

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze! Będzie mi bardzo miło, jeśli mój blog spodobał się na tyle, żeby go obserwować :)

Thank you for all the comments! I am happy when you like my blog and follow me :)